Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
888
BLOG

Feministyczne Unijne Centrum Kolonijne, część 9

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 8

Dosięgło to i kolonii. także i tych, na których byli Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik.
- Nic na to nie poradzę - rozłożyła ręce pani kierownik turnusu. - Jest dwudziesty stopień zasilania.
- Że co? - zdumiała się pani kucharka.
- Co, gazet pani nie czyta?
- Czytam "to, Co Jest".
- To jest szmata a nie gazeta. Gdyby pani kupowała w kiosku "Wiodący Tytuł Prasowy"...
- Się nie da.
- Jak, najważniejszej gazety w tym kraju nie ma w kiosku?
- Nie ma kiosku.
- To gdzie pani kupuje "To, Co Jest"?
- W naszym wiejskim sklepie spożywczo-monopolowo-dopalaczowym. Ale tam nie ma "wiodącego Tytułu Prasowego". Ajent mówił, że kiedyś zamawiał, ale nikt nie kupował i nie będzie więcej wywalał kasy na jakieś niszowe pisemka dla...
- Dobrze, już dobrze! - przerwała poirytowana pani kierownik turnusu. - Dwudziesty stopień zasilania wprowadzono w całym kraju. Jest to spowodowane falą upałów, od dawna jest powyżej dwudziestu pięciu stopni Celsjusza.
- No ale co z tym prądem? - jęknęła pani kucharka. - Będzie?
- No przecież cały czas tłumaczę pani, że nie będzie! To znaczy będzie, jak tylko dogadają się z Libią i będziemy mieć świetny, nowy libijski prąd. Ale niestety, prezydent Dudrzej-Anda przeszkadza jak szalony i zamiast poważnie zając się energetyką, on odwraca uwagę i marnuje budżet na jakieś grosze dla rzekomo głodnych dzieci!
- A propos głodnych dzieci. Jak nie włączą prądu to lodówki się rozmrożą, jedzenie szlag trafi i juro dzieci będą głodne.
- To jak pani gospodaruje! Jedzenie powinno być w żołądkach dzieci, a nie w lodówkach! Potem jakieś ploty krążą, że dzieci głodne! Jak mogą być najedzone, skoro kisi pani żarcie po lodówkach! Co pani tam ma?
- Mięso...
- Ognisko! - zabłysnęła pomysłem jedna z pań opiekunek, dotychczas przysłuchująca się w milczeniu. - Zróbmy ognisko i upieczmy to mięso!
- Ognisko - skrzywiła się pani kierownik turnusu. - To taki atawistyczne, wręcz samcze.
- Ale raz, że się dzieci najedzą, dwa, że się jedzenie nie zmarnuje, trzy, wpleciemy jakiś element edukacyjny!
- A co z tym prądem? - zapytała znów pani kucharka. Ale pani kierownik turnusu żywo omawiała pomysł z panią opiekunką. Pani kucharka westchnęła cicho i poszła do kuchni.
Wiadomość o ognisku szybko się rozeszła wśród kolonistów.
- A gdzie patyki do smażenia? - spytał Gruby Maciek.
- Jeszcze czego! - oburzyła się pani kierownik turnusu. - Ja tu wszystko koordynuję, walczę o wasze umysły, a wy mi tu o jakichś patykach. Sami se zorganizujcie!
- Te kolonie są w ruinie - westchnął Łukaszek czym doprowadził do furii panią kierownik turnusu.
- Gdzie jest przewodnicząca rady kolonijnej?!
- Jestem - odezwała się dziewczyna o imieniu Julia.
- Natychmiast organizować kijki!
- Ale czym? - spytała bezradnie Julia. - Są jakieś noże?
- Są. Plastikowe - odparła z satysfakcją pani kucharka.
- Zetnij pilnikiem do paznokci - poradził okularnik, a Julia spojrzała na niego z nienawiścią. Okazało się, że chłopacy jako jedyni wzięli scyzoryki. I tak Gruby Maciek ściął kij dla pulchnego długowłosego dziewczęcia, które ciągle za nim chodziło. A Łukaszek wręczył patyk krótko ostrzyżonej brunetce o kocich oczach. Później dołączyli do okularnika i zaczęli ścinać kijki dla wszystkich dziewczyn. Jeden z nich okularnik wręczył Julii.
- Dziękuję się mówi - upomniał ją.
- Umrzyj w bólu! - warknęła na odchodnym Julia, ale kijek wzięła.
- Lubi cię - Łukaszek i Gruby Maciek pocieszali okularnika.
Wieczorem wszystkie dzieci zasiadły na polanie koło ośrodka. Był też personel kolonijny, a nawet, co ciekawe, kilka osób ze wsi. Pani kierownik turnusu wygłosiła kilka słów o rychłym zwycięstwie gender nad prawami natury i dała sygnał do rozpalenia. Niestety, pani opiekunce nie udało się wzniecić ognia. Wtedy wstała jedna z kolonistek i sypnęła czegoś na tlące się płomyczki. W ognisku grzmotnęło, płomień strzelił wysoko, ku ciemniejącemu niebu poszybowały kolorowe iskierki, a po okolicy rozszedł się potworny smród i gryzący, siwy dym.
- Co to było? - zaciekawiła się pani kierownik turnusu.
- Mocarz - odparła dziewczyna.
Ognisko zaczęło się palić. Pani opiekunka próbowała przejść do elementu edukacyjnego, ale nikt jej ni słuchał. Dopiero, kiedy wszyscy już wszystko zjedli, a płomień zaczął przygasać, pani opiekunka oznajmiła, że gościem specjalnym jest pewien mieszkaniec wsi, pan Wiesław.
- Ja??? - zdumienie pana Wiesława nie miało granic.
- Tak, pan. Niechże nam pan opowie o sobie. Nie jest zapewne panu lekko, co?
- Tak, ale...
- Katolicki zabobon, ciemnogród, duszący wszelkie przejawy tego co inne...
- Nie no...
- Niechże pan nie zaprzecza, musi być panu ciężko, musi się pan ukrywać, chociaż zrobił pan odważny coming out... Jak pan to robi? Prowadzi pan w sukience? Nienawidzi pan swojego ciała?
- Ale o co chodzi? - spytał z rozpaczą pan Wiesław.
- Jak to o co, przecież jeździ pan cysterną z napisem "TransWiesław", więc zapytuję pana, jak to jest, być osobą transseksualną na wsi.
- Trans to skrót od transport, proszę pani.


--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka