Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
712
BLOG

Sposób na egzamin

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 4

Wydawać by się mogło, że Dzień Dziecka to przyjemne i radosne święto. Nic bardziej mylnego, choć zaczęło się całkiem przyjemnie.
Pod koniec maja mama Łukaszka żyła egzaminami Łukaszka.
- Jakimi egzaminami??? - przeraził się Łukaszek.
- W zasadzie taki tam sprawdzian - machnęła ręką mama. - Ale przecież jesteś przygotowany?
- No właśnie nie! Nic się nie uczyłem!
- Łukasz, ale ja cię nie pytam czy się uczyłeś, tylko czy jesteś przygotowany!
- To chyba to samo? - wyjąkał zdziwiony Łukaszek.
- Widzisz, jak ty niczego o życiu nie wiesz. Czego oni was uczą w tej szkole? Chyba napiszę w tej sprawie do "Wiodącego Tytułu Prasowego".
- Film ostatnio oglądaliśmy. "Raz, dwa trzy, kryjesz ty".
- Połowa gimnazjum, a oni się w chowanego bawią...
- To nie było o zabawie w chowanego.
- A o czym?
- O homoseksualizmie wśród zwierząt.
- Hm, no tego, więc... - chrząkała uradowana mama. - Fajnie, że uczą was wartości europejskich. Ale wracając do egzaminu - musisz się przygotować. Najważniejsze jest jak wyglądasz. Otóż kilka lat temu jeden ze zdających poszedł w kaloszach, bo mocno padało. Opisują to w dzisiejszym "Wiodącym Tytule Prasowym". I wiesz co się stało? Zdał! I jaki z tego wniosek?!
- Ee...
- No widzisz, ty nawet wniosku sam nie umiesz wysnuć! - mama Łukaszka zerknęła na rozłożoną płachtę "WTP" i zakrzyknęła triumfalnie:
- Zdaje sto procent zdających w kaloszach!
- No i co z tego? - spytał zdumiony Łukaszek.
- To z tego, że ty nadal niczego nie rozumiesz! Nie musisz się niczego uczyć, tylko pamiętaj, żebyś jutro poszedł na egzamin w kaloszach!
- Ale jutro ma być słonecznie i plus dwadzieścia pięć stopni! W kaloszach będę wyglądał jak idiota!
- Chcesz zdać ten egzamin, czy nie?! - spytała groźnie mama. - Jutro osobiście odprowadzę cię do szkoły! A spróbuj mi tylko zdjąć kalosze podczas egzaminu!
I następnego dnia Łukaszek poszedł w kaloszach do szkoły. Dzielnie zignorował szczeniackie zaczepki okularnika z trzeciej ławki. Żeby m przyłożyć musiałby go najpierw dogonić, a jak można gonić kogoś w kaloszach? Na szczęście Gruby Maciek zachował się jak prawdziwy przyjaciel i nie zadawał niepotrzebnych pytań. Niestety, słowo "przyjaźń" nie oddawało stosunków panujących pomiędzy mamą Łukaszka a mamą Grubego Maćka. Bardziej trafniejsze byłoby określenie "wyścig zbrojeń".
- Musisz zdać lepiej niż on! - nalegały obie mamy.
Tuż po oddaniu kartek, kiedy nauczyciele pobieżnie sprawdzili zawartość, faworytem był Łukaszek.
- Zwycięstwo! Miażdżące zwycięstwo! - piała podniecona mama Łukaszka.
- Bez przesady, Łukasz ma mieć podobno ocenę dobrą, a Maciek dobrą minus - studził nastroje tata Łukaszka.
- Milcz, kiedy zamiast wspierać zwycięstwo naszego syna wieszczysz przegraną! - mama zacisnęła pięści. - Tylko zwycięstwo nas interesuje! Wszystko albo nic! Zwycięstwo albo śmierć!
- Kawa albo herbata! - zakrzyknęła siostra Łukaszka i została wyrzucona za drzwi.
W nocy przyszedł esemes od mamy Grubego Maćka. "Ha ha ha mój syn chyba będzie mieć bardzo dobry, a Łukasz dostateczny!!! Wpisujcie miasta!!111". Mama Łukaszka poprzysięgła zemstę.
- Jest druga w nocy - tata Łukaszka spojrzał na zegar. - Może z ogłaszaniem zemsty poczekamy do oficjalnych wyników...
- Sam sobie czekaj - fuknęła mama Łukaszka i odpisała "Nie liczy się wynik, lecz uczestnictwo! Zresztą, co to za zwycięstwo! To tylko ocena w szkole".
Kiedy nazajutrz ogłoszono wyniki okazało się, że drobną przewagą punktową wygrał Łukaszek.
- Zwycięstwo! Miażdżące zwycięstwo! - piała znowu mama.
- Na pewno? - upewnił się Łukaszek. - Bo oceny obaj dostaliśmy takie same...

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka