Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1259
BLOG

Entuzjaści identyfikacji noworodków

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 3

Siostra Łukaszka dostała esemesa, że jedna z jej koleżanek urodziła dziecko i leży w szpitalu. Wybrała się zatem z wizytą. Koleżanka leżała w pokoiku, w którym znajdowało się jeszcze kilka innych łóżek. Wszystkie były zajęte przez inne panie, które też urodziły dzieci. Siostra się przywitała z koleżanką, pogratulowała jej, a potem zapytała gdzie dziecko.
- Zaraz je przyniosą. Wszystkie zresztą powinni zaraz przynieść - wyjaśniła koleżanka. Do pokoju wsypał się personel medyczny dostarczając resztę dzieci. Z miejsca wybuchły awantury.
- Czego one znowu chcą? - skrzywił się lekarz.
- To nie jest moje dziecko!! - krzyczała jedna matka za drugą.
- Wyglądają prawie tak samo - stwierdził lekarz przyjrzawszy się pobieżnie noworodkom.
- Litości! I to mówi lekarz!? - jedna z matek opadła wyczerpana na poduszkę.
- Właściwie nie jestem lekarzem. Jestem tylko pełniącym obowiązki noszącego fartuch - przyznał lekarz. - Liczba dzieci się zgadza? Się zgadza? Co prawda na początku nam się pomyliły sztuki, ale to była prosta aszybka. Każda ma dziecko? Ma. To o co chodzi? - To nie są nasze dzieci! - upierały się matki.
- Z czego panie to wnoszą?
- Moje ważył już trzy i pół kilo, a to ma karteczkę, że waży dwa dziewięćset!
- No to schudło. A pani?
- Urodziłam chłopczyka, a dostałam dziewczynkę!
- Może zostanie posłanką - pan lekarz dzielnie odpierał wszelkie uwagi. Matki, nadal oburzone, zażądały śledztwa.
- Śledztwo, śledztwo... - westchnął lekarz. - Po co wam to śledztwo, co? Ma celu tylo jedno: zdyskredytować dyrekcję szpitala. Tak? O to wam chodzi? Bo dzieci nie będziemy zamieniać. O nie, na to nie ma zgody. Wyobrażacie sobie sprawdzać tożsamość wszystkich dzieci w szpitalu i wszystkie wymieniać pomiędzy sobą? toż to byłoby czyste szaleństwo. A prozę zauważyć, że w gruncie rzeczy każde dziecko potrzebuje tego samego. Miłości, opieki i matki.
Matki nadal nalegały, że chcą wyjaśnić gdzie są ich prawdziwe dzieci. i że same przeprowadzą swoje śledztwo zapraszając niezależnego śledczego z zagranicy.
- No dobrze - westchnął lekarz. - A co zrobicie, jeśli ten niezależny śledczy powie, że wszystko jest w porządku? Że nie ma żadnego spisku, że wszystko jest jak być powinno i ta sprawa powinna łączyć a nie dzielić? Zresztą powiem wam, że takie sytuacje trafiają się tutaj co chwila i cały personel ma już serdecznie dość tematu zamieniania dzieci. Jak chcecie nam koniecznie przyłożyć to proszę podjąć kwestię legionelli w szpitalnych rurach.
Wyszły pielęgniarki, lekarz też już wychodził, ale jeszcze się obrócił i rzucił przez ramię:
- Śledztwa i tak nie będzie, bo po pierwsze wszystko jest w porządku, a po drugie, wszyscy ochroniarze są zajęci. Gonią jakiegoś faceta, który demonstruje z tabliczką "Pierniczę, nie rodzę"...

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka