Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
934
BLOG

Karp day

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 7

Tata Łukaszka z trudem wstał od świątecznego stołu i poluzował uciskające brzuch spodnie.
- Jak już wstałeś, to idź wynieś śmieci - poprosiła mama Łukaszka znużonym od jedzenia głosem.
- Cz! - prychnął zirytowany tata Łukaszka, ale posłusznie wziął siatkę ze śmieciami i poczłapał do windy. Zjechał na dół, wyszedł przed blok i pomaszerował w kierunku śmietnika.
Kubły stały pod niewielką wiatą, obudowaną siatką z drzwiczkami zamykanymi na klucz. Ku jego zaskoczeniu drzwiczki były otwarte.
- Złodzieje! - pomyślał tata Łukaszka, ale zaraz przez umysł przemknęły mu dwie myśli. Po pierwsze, kto kradłby śmieci, po drugie, ten ktoś musiał mieć klucz. Koło śmietnika stał jakiś długi, drewniany trzonek.
- Grabie ktoś wywalił? - wzruszył ramionami tata Łukaszka, po czym wstawił ów tajemniczy przedmiot pod wiatę i wszedł do wewnątrz. Wszedł i zamarł. W kubłach grzebała odziana w habit zakonny Śmierć.
- A, to ty, Hiobowski - powiedziała Śmierć odwracając kościotrupią twarz. - Świętujemy, co?
- Świętujemy - odparł rozpaczliwie hardo
tata Łukaszka. - Widzę, kryzys, skoro Śmierć po śmietnikach...
- Milcz, ty durniu, to nie tak! Ja szukam gazety! Drzwi był otwarte, więc skorzystałam z okazji. A tak a propos, jaki dziś dzień?
- Boże Narodzenie...
- Coś takiego! - Śmierć wyciągnęła jakiś papier i zaczęła się triumfująco śmiać. - Boże Narodzenie! To wczoraj powinna być wigilia Bożego Narodzenia, tak?
- Tak...
- A ja słyszałam rozmowę dwóch nastolatek, jak umawiały się na spotkanie w internecie. Wiesz kiedy? Po karpiu. One tego dnia "miały karpia". Nic więcej. Dzień karpia! - Śmierć znów zaczęła się hałaśliwie śmiać.
Tata Łukaszka oblizał spierzchnięte wargi i rzekł:
- Dwójka dzieciaków to nie jest...
- ...odpowiednia próbka, wiem. Dobrze, bardzo dobrze. Ale... - Śmierć rozprostowała papier. - Tego szukałam. Otóż zaledwie jedna czwarta Polaków wierzy w Boże Narodzenie. Dla reszty to jest dzień karpia czy cholera wie czego, na pewno nie narodzin tego, który pokonał śmierć... No i powiedz mi, co to za zwycięstwo, o którym nikt nie słyszał!
Tata Łukaszka z kamienną twarzą przeczekał mowy atak śmiechu. Wyrzucił siatkę do kubła i oświadczył:
- Zwycięstwo to zwycięstwo. Liczy się wynik. Przegrani zazwyczaj próbują się jakoś pocieszać...
Po czym wyszedł spod wiaty, zamknął drzwiczki na klucz i powędrował w stronę bloku. Gdy doszedł do drzwi uderzyły go trzy myśli. Pierwsza, że zamknął Śmierć w śmietniku. Druga, że jest chyba jedynym człowiekiem w historii, który dokonał czegoś takiego. I trzecia, że zapewne gorzko tego pożałuje.
Wrócił szybkim truchtem.
Śmierć stała już obok śmietnika. Drzwiczki nadal był zamknięte.
- Jak widzisz, poradziłam sobie - burknęła Śmierć. - Ale dobrze, że wróciłeś. Będzie ci to policzone, jak będziesz umierał.
- Dzięki - odparł gorzko tata Łukaszka i zawrócił w stronę bloku.
- Zaraz, moment, tu gdzieś stała moja kosa. Ej, Hiobowski, nie widziałeś jej?! Moja kosa!!
Tata Łukaszka przyspieszył kroku.

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka