Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1892
BLOG

Jak Kubiak kolaborantem został

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 16

Jednym ze współpracowników taty Łukaszka był niejaki Kubiak. Ale gwoli ścisłości trzeba dodać, że Kubiak pracował w innym dziale. Bardzo nielubianym dziale.
- Ach, ci z tego działu! - zgrzytali zębami wszyscy, kiedy to źle w firmie szło.
- Ach, ci z tego działu - stękał szef, kiedy musiał tłumaczyć, że pensje nie będą na czas.
- Ach, ci z tego działu - komentowali wszyscy kiedy coś im się nie udawało. A Kubiak zachowywał pogodny spokój i robił swoje, chociaż wszyscy uważali go za idiotę, ciągnącego firmę w dół. Co więcej, Kubiak pyskował szefowi a szef ciągle groził mu zwolnieniem.
- Ach, ci z tego działu - szeptali do siebie zatrwożeni pracownicy innych działów i nigdy nie robili tak jak Kubiak aby nie podpaść szefowi.
Było tak do zeszłego tygodnia. Wtedy to do biura wpadł szef. Rozanielony, zaaferowany.
- Udało się! - krzyczał. - Sukces! I to dzięki komu!
Po czym z rozmachem cmoknął Kubiaka w czoło. W pomieszczeniach firmy zapadła pełna konsternacji cisza.
- Tu masz trochę na wydatki reprezentacyjne - dodał zadowolony szef i za pokwitowaniem wręczył Kubiakowi zwitek banknotów.
- To co?! - zawołał zadowolony Kubiak kiedy szef już poszedł. - Robimy imprezę?
- Przecież to na wydatki reprezentacyjne - zaszemrał ktoś.
- Mam to gdzieś - odparł szczerze Kubiak. - Zamawiamy pizzę i piwo, co?
Inni pracownicy zaczęli się zastanawiać.
- Nie ma się nad czym zastanawiać - powiedziała szorstko sekretarka. - Czyżbyście nie wiedzieli, że teraz, w tym kraju, ileś procent ludzi żyje poniżej progu ubóstwa?! Że w tym kraju dzieci umierają z głodu?! A wy chcecie robić imprezę... Nie jesteście godni być Polakami!
- Co więcej - zauważyła zastępczyni szefa. - Przecież to są pieniądze firmowe. Kubiak będzie musiał się z nich rozliczyć.
- Wpiszę, że kupiłem pizzę i piwo - rzucił buńczucznie Kubiak.
- Moim zdaniem - kontynuowała zastępczyni szefa - ten twój bunt jest uzgodniony z szefem. On dał ci te pieniądze i będziesz musiał je rozliczyć, a szef będzie musiał to zaakceptować. To potwierdza moją tezę.
- Jaką tezę? - spytał uprzejmie tata Łukaszka i upił łyk wystałej herbaty.
- To kolaborant! - zastępczyni szefa pokazała oskarżycielsko Kubiaka. - Przyszedł tu w porozumieniu z szefem i za jego wiedzą i zgodą próbuje wmusić w nas pizzę i piwo!
- Tak, to kombinacja operacyjna pod przykryciem - dodał trzeci pracownik. - Wszystkie służby specjalne tak robią. Szef niby nie lubi Kubiaka, a potem wysyła go do nas z pieniędzmi, za które on próbuje się wkupić w nasze łaski. To na kilometr śmierdzi prowokacją.
- Przecież te pieniądze są moje! - zawołał Kubiak.
- Jakie tam twoje, firmowe, a jak szef zaakceptuje twoje wydatki to znaczy, że on o wszystkim wie i zgadza się na to, żebyś kupował pizzę i piwo w pracy. Dlaczego niby ma tobie tak pobłażać? Boś kolaborant!
- Ale szef nigdy mnie nie lubił! - rzucił ostateczny argument Kubiak.
- No właśnie, a teraz nagle tak cię lubi, że daje ci pieniądze? - zapytała z ironią sekretarka. - Kogo ty chcesz nabrać Kubiak na tę twoją pseudoniezależność? Jesteś częścią systemu. Nigdy nie byłeś opozycją. A teraz jesteś tylko kupionym sprzedawczykiem!
- Ale jaki sprzedawczyk - oponował tata Łukaszka.
- A czy pan wie kim był ojciec Kubiaka? - argumentowała zastępczyni szefa. - Czy pan wie, w jakim środowisku on się obraca?
- Zastanówmy się jaki w tym mają cel, szef i Kubiak - trzeci pracownik założył ręce z tyłu i zaczął się przechadzać po pokoju. – Jaki temat chcą oni przykryć? Kubiak, który w porozumieniu z szefem i za jego pieniądze przeprowadza grę operacyjną "piwo i pizza" ma jedno zadanie.
- Jakie? - spytali inni pracownicy.
- Ma nam osłodzić naszą pracę - rzekł napiętym szeptem trzeci pracownik. - Ma sprawić, żebyśmy polubili te wszystkie niedogodności, wady i upokorzenia. Mamy pracę tutaj uznać za... fajną!
- Nigdy!!! - krzyknęli oburzeni pracownicy, oświadczyli Kubiakowi, że nigdy nie pójdą z nim na pizzę i piwo, że jest kolaborantem i że go nienawidzą. Po czym wszyscy poszli. Został tylko tata Łukaszka.
- Nie poszedłeś? - spytał zmęczonym głosem Kubiak.
- Nie.
- Pójdziesz ze mną na piwo i pizzę?
- Pójdę.
- Nie uważasz mnie za tego i tamtego?
- Wiesz co... - zastanowił się tata Łukaszka. - Nie wnikam w to. Po prostu mam ochotę się nażreć i nachlać za firmową kasę.

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka