Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1563
BLOG

Teatrzyk "Zielony Gej" przedstawia: "Kopciuszek"

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 18

Premiera pierwszego w tym roku szkolnym przedstawienia teatrzyku szkolnego "Zielony Gej" przesuwała się w czasie. Główną przyczyną był opór klasy piątej a, która miała być obsadą sztuki. Jedynym, który spełniał bez szemrani wszelkie polecania pani pedagog, prowadzącej teatrzyk, był beznadziejnie w niej zakochany okularnik z trzeciej ławki.
- Dlaczego wy się tak opieracie? - pytała Łukaszka w domu rodzina. Ale ten tylko machał ręką i zasępiony nic nie mówił. Wreszcie ogłoszono termin premiery. Rodzice Łukaszka wybrali się do szkoły zobaczyć przedstawienie. Babcia i dziadek odmówili. Babcia powiedziała, że takie sztuki ją nudzą, a dziadek, że takie sztuki nadmiernie go denerwują. Siostra też nie poszła, bo miała w planach randkę.
Rodzice Łukaszka zasiedli w auli szkolnej, zeszło się bardzo dużo osób. Wreszcie uniosła się kurtyna i na scenę wjechał uczeń na wózku inwalidzkim, czyli Sajmon. Miał pełnić rolę narratora.
- Niedawno temu, niedaleko stąd, była sobie rodzina - przeczytał przerażonym głosem. Na scenę wyszła dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza, Gruby Maciek i prawie cała piąta a.
- Była to typowa, patologiczna, katolicka rodzina - czytał dalej Sajmon tym samym tonem. - Składała się z mamy... - pokazał dziewczynkę - taty... - pokazał Grubego Maćka - i reszty dzieci - pokazał uczniów.
- Tyle dzieciaków - jęknął jakiś młody w garniturze siedzący koło rodziców Łukaszka.
- Prowadzili typowe życie - czytał Sajmon. Gruby Maciek, dzierżąc w ręku kij bejsbolowy, zaczął gonić dziewczynkę i darł się:
- Zrób mi na obiad wódki, ty głupia babo!
Dziewczynka piszczała, a dzieci płakały. Publiczność śmiała się i klaskała, a najgłośniej śmiał się młody w garniturze.
- Spośród ich dzieci jedno się wyróżniało - kontynuował Sajmon a na scenę wpadł okularnik z trzeciej ławki. W różowych rajstopkach.
- Był to Kopciuszek - Sajmon wskazał okularnika. - Był inny od innych dzieci. Nie był antysemitą, nie chciał aby jego sąsiadów spotkało jakieś nieszczęście. Marzył, aby pójść na bal i spotkać księcia...
Na scenie pojawił się nadąsany Łukaszek.
- O Boże... - szepnął tata Łukaszka, który zaczął się domyślać szczegółów scenariusza. Wszystko potoczyło się tak, jak przewidział. Kopciuszkowi (czyli okularnikowi) udało się wkręcić na bal, gdzie zatańczył z księciem (wściekły Łukaszek) jeden taniec, po czym nastąpiła spektakularna ucieczka. Następnie książę (nadal wściekły Łukaszek) odszukał Kopciuszka, zrobił trick z butem i oświadczył mu się. Dziewczynka, która prawie zawsze odzywała się jako pierwsza, płakała ze śmiechu.
- I tak oto książę i Kopciuszek żyli odtąd długo i szczęśliwie, i adoptowali wiele dzieci - zakończył bajkę Sajmon. Na sali wybuchł huragan braw.
- Ach, świetna baśń - cieszył się młody w garniturze siedzący obok rodziców Łukaszka. - Nie wiedziałem, że Andersen był taki postępowy!
- Przepraszam, ale co pan ma na myśli? - spytał ostrożnie tata Łukaszka.
- No, że już wtedy, w Średniowieczu, walczył o prawo gejów do adopcji!
- Pan ma na pewno na myśli Andersena? Akurat autorem "Kopciuszka" jest...
- Oczywiście! Andersena! On był jednym z tych braci Grimm, nie?
- A co pan czytał Andersena?
- Zaraz tam czytał... Widziałem te rysunkowe wersje z Hollywood. "Shrek kontra Jaś i Małgosia"... Albo "Epoka lodowcowa: Królowa Śniegu kontratakuje". One chyba wiernie oddają oryginał, nie?

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka