Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
1779
BLOG

Wspaniałyh wynikuw!

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 18

Łukaszek wracał sobie ze szkoły. Przechodząc przez osiedle spotkał swoją siostrę, która wracała właśnie z kolejnej randki ze swoim chłopakiem. Potem jeszcze skręcili koło osiedlowego marketu i wpadli tam na mamę Łukaszka, która właśnie wychodziła po zrobieniu zakupów.
- Gdzie wy chodzicie? - zirytowała się mama. - Nie było nikogo, kto by mi pomógł z zakupami! Musiałam iść całkiem sama!
Z marketu wyłonił się pan Sitko dźwigając pięciolitrową butlę oleju słonecznikowego.
- A co kupiłaś? - spytała siostra Łukaszka.
- Takie tam... Między innymi kostki rybne na dzisiejszy obiad. Proszę nie zmieniać tematu! Pytam się gdzieście byli. Łukasz!
- Zatrzymali nas w szkole - mruknął niechętnie Łukaszek. - Dyrektor zrobił apel i wręczali nam jakąś książkę. To kopia księgi szkolnej... No, takiego czegoś, gdzie się różne ważniaki wpisują...
- Pokaż natychmiast! - zażądała mama. Łukaszek sięgnął do tornistra i wyjął książkę. Zaszeleściły kartki z papieru kredowego...
- Ooo! - zawołała zadowolona mama. - Zobaczcie tylko kto się wpisał! Polityk partii rządzącej! Nie może być! Łukasz! Jaka piękna pamiątka! Ten wasz dyrektor to jednak mądry człowiek! Zobaczcie, jakie piękne życzenia wam złożył!
I mama Łukaszka pokazała napis: "Wspaniałyh wynikuw!".
- O! - zakrzyknął pan Sitko, który postawił bańkę z olejem na chodniku i zajrzał mamie Łukaszka przez ramię. - Błąd ortograficzny!
- Panie Sitko, pytał pana ktoś?! - rozzłościła się mama Łukaszka. - Nie ma żadnego błędu...
- Ależ jest! - upierał się pan Sitko. - Nawet dwa! Widzicie?
Łukaszek i jego siostra bezradnie wodzili wzrokiem po napisie.
- E... Ja nic nie widzę... - przyznała siostra. - Mnie nie uczyli ortografii. Jak coś napisałam dobrze to dostawałam słoneczko, a jak źle to chmurkę. Ale te chmurki były ładniejsze i...
- Bez sensu to jest, żeby człowiek wszystko robił ręcznie, mamy dwudziesty pierwszy wiek - przerwał jej Łukaszek. - W chacie wrzucę to na skaner, przejadę oceerem i komputer podkreśli błędy...
- Co wy byście zrobili bez tych komputerów - rzekł pan Sitko. - "Wspaniałych" pisze się przez ce ha, a "wyników" przez u zamknięte.
- Panie Sitko! - mama, kipiąc z oburzenia, wyrwała Łukaszkowi książkę. - Nikt pana nie prosił o wyjaśnienia! Pan podrywa autorytet! A skąd pan się nagle tak zna na ortografii, co?
- Uczę się - wyznał pan Sitko. - Bo o d pierwszego wprowadzili ortograficzne sprawdzanie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. Jeden błąd i odrzucają! Jak tak można człowieka poniewierać! Godność deptać! W związku z powyższym uczę się ortografii.
- I jak panu idzie? - spytał Łukaszek.
- Całkiem dobrze. Sprawdzam nawet wnioski kolegom. Biorę eurasa od wniosku - pan Sitko podniósł palec i wyrecytował:
- Euras do eurasa i będzie kiełbasa!
- Muahaha! - zaśmiała się triumfująco mama Łukaszka i pokazała im jedną ze stronic łukaszkowej książki. - Widzicie? To wpis polityka opozycji. Życzy on uczniom "świetnyh osiongnięc"!! Co za błędy!
- Jakie? - spytał Łukaszek.
- Czy to znaczy, że ten pierwszy jednak dobrze napisał? - spytała siostra Łukaszka.
Mama zaczęła się jąkać, wzrok jej padł na butlę oleju stojącą na chodniku i z wdziękiem zmieniła temat.
- Po co panu tyle oleju?
- Nie dla siebie kupuję - rzekł pan Sitko. - Tylko dla tego, co ma tego starego Mercedesa.
- A po co mu tyle oleju?
- Do samochodu, mówię przecież.
- Olej???
- On ma takiego starego diesla, który pojedzie nawet na oleju. Litr ropy kosztuje na stacji dwa euro, a litr oleju w sklepie euro pięćdziesiąt. Ale w sklepie jest reglamentacja. To co on sobie sam kupi, to mu nie starczy. Więc ja kupuję i mu odsprzedaję. Kupują za półtora euro, a sprzedaję za euro siedemdziesiąt. On zarabia trzydzieści eurocentów na litrze, a ja dwadzieścia. To jest dopiero interes, wszyscy zarabiają! Butla ma pięć litrów, więc zarabiam na niej jedno euro. A euras do eurasa...
- ...a będzie kiełbasa - dokończył zachwycony Łukaszek.
- A z poprzednią to już dwie - uzupełnił pan Sitko. Mama Łukaszka zaczęła krzyczeć, że szara strefa, że podatki... Nagle z siostrą Łukaszka zaczęło dziać się coś dziwnego. Chwyciła się za brzuch, wytrzeszczyła oczy, zaczęła się rytmicznie kiwać i wciągać ustami powietrze. Wreszcie wybuchnęła strasznym śmiechem.
- O co chodzi? - spytała zdziwiona (i trochę obrażona) mama Łukaszka.
- Muahaha! A to dobre! - chichrała się siostra Łukaszka. - Kosteczki rybne! O ja cię! Ale kawał!
- Nie rozumiem... - mama Łukaszka zerknęła na trzymaną w ręku siatkę z zakupami.
- No przecież ryby nie mają kostek! Tylko ości!

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka