Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
435
BLOG

Teatrzyk "Zielony Gej" przedstawia: "Władca Pierścieni"

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 29

Wszystko zaczęło się od zwykłego nieporozumienia. Otóż pani pedagog usłyszała kiedyś na szkolnym korytarzu okrzyk "Władca pierścieni" i pomyślała, że chodziło o nią. Miała ku temu podstawy - była nosicielką największej ilości biżuterii w całej placówce oświatowej. Rozczarowała się zatem srogo, gdy dowiedziała się, że to tylko tytuł książki, a także i filmów. Akurat jeden z nich był w telewizji. Pani pedagog obejrzała go i pomyślała, że można byłoby zrobić jakiś występ jej teatrzyku oparty na "Władcy Pierścieni". Już widziała siebie w roli Galadrieli pokonującej złe trolle (w tej roli czwarta a).
Oczywiście, czwarta a nie była zachwycona tym pomysłem.
- Chłopak mojej siostry przyniósł mi kiedyś "Władcę Pierścieni", chciał żebym to przeczytał - odezwał się przerażony Łukaszek. - Wie pani jakie te książki są grube? Prawie tak grube jak pani udo!
Łukaszek dostał naganę do dzienniczka a wściekła pani pedagog powiedziała, że ona jeszcze wróci do tego tematu. Przeczytała kilka dostępnych w internecie streszczeń i na kolejnej lekcji wychowawczej oznajmiła czwartej a, że przygotują występ oparty na jednym z ostatnich rozdziałów książki.
- Trochę jednak zmienimy zakończenie - oznajmiła pani pedagog. - A wy zagracie Hobbitów.
- Co to są Hobbici? - zapytała dziewczynka, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza.
- To takie niskie stworki podobne do ludzi. Podobnie się też ubierają. Chodzą boso i mają owłosione łydki i stopy.
Dla dziewczynki był to ciężki cios.
- Sama niech pani lata po scenie z owłosionymi nogami! - krzyknęła oburzona.
- Rozdzielam role - pani pedagog była niewzruszona. Froda Bagginsa miał zagrać okularnik z trzeciej ławki, a jego wiernego sługę Sama - Gruby Maciek.
- O nie - załamany Gruby Maciek oparł czoło o blat ławki.
- Muahahah! - triumfował wniebowzięty okularnik.
- A ty moje dziecko - powiedziała pani pedagog do dziewczynki - będziesz Różyczką, narzeczoną Sama - i wskazała na Grubego Maćka.
- Prędzej umrę - oświadczyła z godnością dziewczynka i zacięła usta w ponurym milczeniu.
- Dobrze, dobrze, najwyżej zrezygnujemy ze scen miłosnych...
Dziewczynka zaczęła głośno płakać.
- Ja bym wolał mieć taką narzeczoną jak pani - obłudnie podlizywał się pani pedagog okularnik.
- A ty, Hiobowski - pani pedagog podeszła do pobladłego Łukaszka i spojrzała na niego w dół poprzez biust. - Ty będziesz ojcem Różyczki. I będziesz miał najwięcej tekstu do nauki...
Łukaszek załamany oparł czoło o blat ławki obok Grubego Maćka.
Ruszyły przygotowania, próby, kostiumy i wkrótce można było zaprosić rodziny na premierę. Pani pedagog wybrała dość mało reprezentatywny fragment książki. Był to wątek gdy po zniszczeniu pierścienia Frodo, Sam, Merry i Pippin wracają do Shire'u i dowiadują się o nowych porządkach tam panujących.
Pewnego późnego popołudnia zaroiła się aula od gości, podniosła się kurtyna i czwarta a rozpoczęła spektakl.
- Frodo! Sam! Witajcie! - rzekł Łukaszek i radośnie uściskał okularnika i Grubego Maćka. - Różyczka tak się stęskniła za Samem! Pocałujże go!
Gruby Maciek i dziewczynka, która zawsze odzywała się jako pierwsza spojrzeli na niego morderczym wzrokiem.
- Podajcie sobie dłonie na powitanie - poprawił się nerwowo Łukaszek.
- Powiedzcie no, mój biedny, tępy wieśniaku, co się działo w Hobbitonie kiedy to sam obaliłem Saurona? - zapytał Łukaszka protekcjonalnie okularnik.
- Mój dobry Frodo... - odparł wściekle Łukaszek i popłynęła opowieść, którą wszyscy znali z "Władcy Pierścieni". Że kraikiem zaczął rządzić okrutny Sharkey. Że jego kłamliwym rzecznikiem jest Gadzi Język. Że część Hobbitów z Lothem i Lobelią na czele kolaborowała z Sharkeyem w zamian za skonfiskowane majątki innych, opornych Hobbitów. Że Ted Sandyman w podobny sposób przejął młyn i wiele innych zakładów w okolicy. Tak, do tej pory opowieść się zgadzała z pierwowzorem.
- A cóż się działo dalej? - zapytał okularnik.
- A dalej... - kontynuował Łukaszka. Dalej Nad Wodą wybuchło powstanie. Ogarniało szybko cały Shire a na jego czele stanęli... Lotho i Lobelia.
- Tego nie było w książce! - zauważył ktoś z widowni. Pani pedagog uśmiechnęła się z zadowoleniem. Końcówka była jej własnym dziełem.
...na czele powstania stanęli Lotho i Lobelia. Sharkey rzucił do walki Dużych Ludzi. Gadzi Język, który podobno stanął w obronie Hobbitów został internowany. Aby zapobiec dalszemu rozlewowi krwi zaproponowano naradę przy Wielkim Kamieniu. Z jednej strony zasiadł Sharkey i reprezentanci Dużych Ludzi, a z drugiej reprezentanci Hobbitów. Czyli Lotho, Lobelia, Gadzi Język i Ted Sandyman.
- Czemu oni? - zdziwił się Frodo-okularnik.
- Bo ich zażyczył sobie Sharkey - poinformował go Łukaszek.
- No i co, zmieniło się coś na lepsze?
- No, chyba tak. Tak przynajmniej pisze w swojej gazecie Gadzi Język. Bo on gazetę założył. Jedyna jaka jest. Nazywa się "Gadzie Wieści".
- A co z Lothem i Lobelią? Przecież oni się wysługiwali Sharkeyowi!
- Oni go obalili! - upierał się Łukaszek. - Lotho jest burmistrzem Michel Delving.
- Ale tą funkcję sprawował zawsze Will Whitfoot!
- Will siedzi w więzieniu. Za szerzenie plotek jakoby Sharkey i Lotho podzielili się potajemnie władzą ponad głowami ogłupionych przez Gadziego Języka Hobbitów.
- I co teraz robicie w Hobbitonie?
- Pracujemy.
- U siebie?
- Nie ma już "u siebie". Wszystko należy do Teda Sandymana. Nakupował to jak rządził Sharkey i tak zostało...
- Nie oddał wam niczego?
- Gadzi Język uczy nas wyrozumiałości i tolerancji - powiedział z uniesieniem Łukaszek. - Nie można żyć nieufnością, podejrzliwością i wiecznie grzebać się w przeszłości! To prowadzi tylko do obrażania i pogardy, szerzy nienawiść i konflikty. Przecież nie ma już u nas wrogów! To tylko ci, którzy nie chcieli walczyć z Sharkeyem leczą w ten sposób swoje kompleksy stosując insynuacje, podsłuchy i prowokacje. Małostkowe Hobbity!
- Dobrze przynajmniej, że ten krwawy tyran Sharkey odszedł - westchnął okularnik.
- Sharkey jest prezydentem Shire'u - wyprowadził go z błędu Łukaszek. - Sami go wybraliśmy!
I wśród okrzyków "Niech żyje demokracja i wybaczenie!" sztuka się zakończyła.
Hiobowscy wychodzili zamyśleni. Mijały ich dziesiątki innych rodziców narzekających, że tracą czas na oglądanie głupich, bezsensownych bajeczek dla dzieci.

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka