Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen
250
BLOG

Święto dawania

Marcin B. Brixen Marcin B. Brixen Polityka Obserwuj notkę 15

Była piękna, styczniowa niedziela. Hiobowscy wybrali się na miasto. Od razu wpadli na gromadę dzieci, które zbierały.
- A, no tak, styczniowa niedziela... - przypomniała sobie mama Łukaszka. Tak się jakoś utarło prawem wieloletniej tradycji, że w tą niedzielę się kwestuje. Coraz więcej organizacji się dołączało i zbierało na różne cele. Dochodziło do starć, bojkotów i napięć towarzyskich. Trzeba było bardzo uważać, do której puszki się wrzuca.
- Czy państwo nas wspomogą? - zapytały dzieci i podsunęły puszki.
Babci przypomniało się gierkowe "pomożecie?" i bez słowa sięgnęła po portfel.
- Momencik - zatrzymał ją dziadek. - Na co zbieracie?
- No jak to, nie poznajesz emblematów Największej Fundacji? - zapytał go tata Łukaszka.
- Tak to my, Najdłużej Zbierający - potwierdziły dzieci. - W tym roku zbieramy na najpilniejsze potrzeby służby zdrowia!
- A tak konkretnie? - chciała wiedzieć babcia.
- Tak konkretnie to na rachunki za prąd, patyczki laryngologiczne i kartofle do kuchni...
Hiobowscy zaczęli szeleścić banknotami w milczeniu, jedynie dziadek informował głośno, że fundacja ileś tam procent przeznacza na cele statutowe, niekoniecznie mające związek z tym, na co się kwestuje...
Ale każdy coś do puszki wrzucił, choć z innego powodu. Mama - bo "Wiodący Tytuł Prasowy" tak kazał, Tata - bo ta organizacja miała największy rozmach i zapewniała największe wsparcie. Babcia - bo sama mogła znaleźć się w szpitalu i mogła z pomocy fundacji korzystać. Dziadek - bo jednak wypadało. Siostra - bo to było modne. Łukaszek - bo chciał serduszko i po cichu marzył, że on też będzie kiedyś latał z puszką.
Hiobowscy zatem wrzucili, nakleili emblemat na garderobę, westchnęli i ruszyli przed siebie.
- Sukces! - ekscytowała się mama Łukaszka, - Może w tym roku uzbierają jeszcze więcej!
- Tak sobie myślę - odezwał się tata Łukaszka. - Że sukces charytatywności oznacza coś jeszcze innego.
- O! A co?
- Słabość państwa. Takie zbiórki to w pewnym sensie proteza - zaczął tata Łukaszka, ale nie dali mu wyjaśnić i zakrzyczeli, że chce, aby umierały chore dzieci.
- Co, co, to nie ma hasła "mówta co chceta"? - oburzył się tata Łukaszka. Na szczęście awanturę przerwało następne spotkanie. Kawałek dalej natknęli się na młodzież, która również zbierała. Ale młodzież była inaczej ubrana. Tak bardziej militarnie. I oznakowanie miała inne.
- Czy państwo nas wspomogą? - zapytała młodzież i podsunęła puszki. Puszki wyglądały z lekka niecodziennie, przypominały granaty. Nie owoce, te wojskowe.
- A na co zbieracie? - spytała czujnie babcia Łukaszka.
- Na ofiary broni palnej! Na rannych! Na dzieci, którym zastrzelono rodziców! Na ofiary przypadkowych wystrzałów i myśliwskich pomyłek! Na rodziny policjantów, którzy zginęli broniąc społeczeństwa!
Hiobowscy wzruszyli się - bo jak tu się nie wzruszyć - i nie chcąc wyjść na chamów o zatwardziałych sercach ponownie sięgnęli po pieniądze.
- A... Jeśli można... To kto zbiera? - zapytał tata Łukaszka.
- Związek producentów broni palnej!
Hiobowscy zamarli z banknotami w dłoniach.
- A te ileś procent na cele statutowe przeznaczacie na...?
Jeden z młodzieży zrobił niewyraźną minę i powiedział:
- No, na produkcję nabojów - i dodał pospiesznie:
- Ale zbieramy na ofiary broni palnej! Na rannych i kalekich!! Chyba ich nie odtrącicie?!!!
Hiobowscy oczywiście nie odtrącili i zasilili puszki swoimi pieniędzmi, a potem udali się w kierunku głównej atrakcji dnia - festiwalowi koncertowemu. Już z daleka słychać było dźwięki mocnego uderzenia, a gdy przedostali się blisko sceny - akurat wyszedł na nią jeden z prowadzących.
- Witam!!! Cieszę się, że tylu was tu jest, razem z nami!!! Przypominam, zbieramy na chore dzieci!!! A teraz specjalnie dla chorych dzieci zagra zespół Wymioty Szatana!!!
Zabrzmiał mocny, gitarowy riff i wokalista wycharczał do mikrofonu:
- Człowiek to jest podłe plemię, pruj mu flaki, wdepcz go w glebę...
- To na pewno dla chorych dzieci? - zauważył ironicznie dziadek Łukaszka, ale jakoś nikt nie podjął polemiki.
Najlepsze nastąpiło jednak wieczorem. Okazało się, że zbiórka była gigantycznym sukcesem i Największa Fundacja uzbierała więcej niż wynosi budżet Ministerstwa Zdrowia! W związku z tym część szpitali oświadczyła, że wypowiadają kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia i podpisują nowe, z Fundacją. Premier zaraz ogłosił, że od przyszłego roku Fundacja przejmuje obowiązki Ministerstwa Zdrowia, a Ministerstwo Zdrowia będzie kwestować do puszek. Ministerstwo zaprotestowało, że już jedno ministerstwo zamierza kwestować (Infrastruktury, na autostrady) i będą sobie robić wewnętrzną konkurencję. A na dodatek Ministerstwo Zdrowia właśnie uruchamia rewolucyjny program "Proteza dla każdego". Od tej pory nie będzie się leczyć gangren kończyn, złamań czy zmiażdżeń, lecz fachowo obcinać i zastępować protezą. Na protezy będzie oczywiście kwesta, bo budżetu nie stać. Każdego przecież wzruszy los beznogiego czy bezrękiej, a wyjdzie to taniej niż leczenie. No i w przypadku ponownego uszczerbku protezę taką łatwo wymienić. Ministerstwo oszacowało, że nasz kraj już za kilka lat byłby światową potęgą wśród producentów protez!
- A zatem - wszystko w rękach, sercach i portfelach społeczeństwa! Pamiętajcie!! Ludzie bez kończyn liczą na was!!! - wrzeszczał z emfazą spiker dziennika tv na tle pokaleczonych ludzi patrzących z rozpaczą z ekranu, po czym uspokoił głos i rzekł:
- Jeśli uważasz, że jesteś w stanie poprowadzić zbiórkę pieniędzy i całą akcję "Proteza dla każdego", zapraszamy na castingi. Odbędą się w szesnastu miastach Polski! Podaję terminy...

Nie biorę żadnej odpowiedzialności za to co robi Łukaszek, a tym bardziej za to, co mówi Gruby Maciek. A tak poza tym, to fikcja, czysta fikcja. UWAGA! Podczas czytania nie należy jeść i pić! Nie zaleca się czytania pokątnie w obecności szefa! Opluty monitor czyścimy specjalną chusteczką, a klawiaturę szczoteczką do zębów (by Redpill)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka